Biała Plaża

Tennessee

Na tej właśnie plaży piasek jest biały i delikatny jak mąka choć nią nie jest. Można się tu dobrze zerlaksować, a obok o niewielkie skały rozbijają się fale oblewając kazdego kto stoi niedaleko morską bryzą.

________________

Gniada klacz o ciemnych oczach i zgrabnej sylwetce pojawiła się idąc stępem po drobnym piasku. Stanęła przy brzegu tak, że fale delikatnie muskały jej kopyta.

Toronto

Siwy ogier zjawił zię nagle z głębi plaży, szedł powolnym stępem niosąc łeb dość nisko.

Tennessee

Czując obcy zapach odwróciła łeb skąd od pochodził i dostrzegła nieznajomego jej ogiera. Uśmiechnęła się pod nosem po czym skinęłs mu łbem.

Toronto

Podszedł do samego brzegu, stał w odległości kilku metrów od klaczy - witaj- powiedział, ostatnio podobało mu się to słowo - nazywam się Toronto. -przedstawił się.

Tennessee

- Witaj. Mówią mi Tennessee - przedstawiła się lustrując ciemnymi ślepiami ogiera od góry do dołu. Uśmiechnęła się kątem pyska patrząc na chwilę w milczeniu. Myślała jak zacząć rozmowę...

Toronto

- Masz tu człowieka? - spytał, było to pierwsze pytanie jakie zadawał napotkanym koniom, sam troche bał się tego co go czeka

Tennessee

W końcu spotkała konia, który myślał tak samo. To nie człowiek ma konia, lecz według Tennee to właśnie koń ma człowieka. - Mam, ale tylko raz go widziałam... Nie zamierzam się mu podporządkowywać...W końcu jestem tu po to żyć sobą... - odparła nie spuszcajac z niego wzroku. - A ty? -

Toronto

- Ja nie mam jeszcze, wystawili mnie na aukcji i zobaczymy co będzie - powiedział, niezbyt podobał mu sie ten pomysł, ale tak musiało być.. - a powiedz... dajesz się ludziom dosiąść? - spytał, było to dla niego nowo poznane słowo i nie umiał tego inaczej wyrazić.

Tennessee

- Kiedyś jeden próbował, ale cóż...pożałował kiedy tylko chciał spróbować - zaśmiała się cicho. - Jednak tutaj nie było jeszcez odważnych - dodała po chwili po czym kątem oka rozejrzała się po plaży. Oprócz nich nie było tu żywej duszy...

Toronto

- aha - odparł krótko, nie wgrążał się w ten temat bo sam mało co o tym wiedział - mnie nikt nigdy nie próbował dosiąść... jak oni to robią? - spytał, był ciekaw, nie wiedział czy powinien się przed tym bronić czy poddać...

Tennessee

- Z tego co pamiętam to zakładają ci coś na grzbiet, a potem wspinają się na ciebie łapiąc albo za to co ci wcześnie położyli, albo źrebaki ludzi to nawet za grzywę... - mruknęła przypominajac sobie. - Masz tu może kogoś? - spytała po chwili

Toronto

- aha - znowu krótko potwierdził że słuchał. - kogoś? nie nie mam - nie ważne czy chodziłoby o wlasciciela, przyjaciół czy rodzine, był tu sam, z osobą odpowiedzialną za sprzedanie go..

Tennessee

- Ja również...Mówią, że życie bez rodziny to nie życie...Ja twierdzę, że bywały gorsze rzeczy - uśmiechnęła się nieco próbując podtrzymać rozmowę. Podeszła o krok bliżej ogiera jednak dalej zachowując dystans do niego.

Toronto

- nie wiem o czym mówisz, może dlatego że ja nigdy nie miałem jakiejs rodziny... moja matka tylko sie mna zajmowała przez pierwszy rok, później jej nie widywałem, znałem tylko konie z mojego pastwiska - powiedział spokojnie, nie znał innego życia

Tennessee

- Mnie porzucili niedługo po urodzeniu. Podobno byłam tylko ''przypadkiem'' - mruknęła jakby nie przejmując się tym. - Później już byłam u ludzi... - uśmiechnęła się nieco przypominając sobie jej ogiery z tamtych czasów.