Park

Chelsea

Drzewa i alejki, huśtawki i zjeżdżalnie. Ławki ^^

Danny Saucedo

Przyszedł do parku i usiadł na ławce... Wyciągnął z kieszeni paczkę słonecznika, oraz mp4... Nałorzył słuchawki na uszy włączył swój ulubiony kawałek i zaczął skubac słonecznik co chwila przyspiewując sobie...

Chelsea

Przyszła. Namierzyła wzrokiem Danny'ego. Uśmiechnęła się do siebie nikle i skierowała się ku niemu. Stanęła obok niego. Udała, że mówi "cześć". Jednym ruchem wyrwała mu słuchawkę z ucha.
- Powtarzam. Cześć. - wyszczerzyła się do niego.

Danny Saucedo

Danny nie przerywał śpiewu... Gdy muzyka umilkła dalej nucił swoją ulubioną piosenke... Dopiero teraz zauwazył kobietę ... Wystraszył się nieco... był pewien że w tym parku nie ma żywej duszy... a jednak mylił się - Witaj... Przepraszam, nie widziałem Cie... - usprawiedliwił się dość zmieszanym głosem... - Danny - wystawił do niej rękę i przedstawił się...

Chelsea

- Spoko, nauczyłam się, że każdy mnie ignoruje. - zrobiła minę niewiniątka i uścisnęła mu dłoń. - Chelsea.

Danny Saucedo

Nie ignorowałem Cie... Po prostu nie zauważyłem jak przyszłaś... - odparł szybko i dość stanowczo. Danny nie należał raczej do osób które celoeo ignorowały i olewały innych... To był zwykły przypadek... - Ładne imię ... Miło poznać... - dodał po chwili i obdarzył Chelsea swym powalającym uśmiechem xD

Chelsea

- Spoko, rozumiem. - mrugnęła do niego szelmowsko. - Uśmiech firmowy numer trzy raz! - zaśmiała się, udając jakąś barmankę w barze czy coś koło tego.

Danny Saucedo

Zaśmiał się ... - tak to moja tajna broń... - wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu... - Długo tu jesteś? - spytał po chwili namysłu

Chelsea

Zamyśliła się.
- Praktycznie odkąd... odkąd tu przyjechałam - wyszczerzyła się w tryumfalnym uśmieszku. - A to było jakiś tydzień temu. Tyle, że pierwsze kilka dni siedziałam i się rozpakowywałam.

Danny Saucedo

Ahh tak... -zamyślił się na chwilę... - Ja wprowadziłem się wczoraj... Mieszkam na obrzeżach osiedla... Mogłabyś mnie kiedyś odwiedzić... Serdecznie zapraszam- dodał nadal się szczerząc...

Chelsea

- Chętnie wpadnę, dzięki. - powiedziała. - Czekaj, Danny, jesteś... dentystą? - spytała, udając powagę. No cóż, nie można powiedzieć, uśmiech chłopaka był powalający. Zaśmiała się po chwili.

Danny Saucedo

Jaa? Eeee... Nie, niee... Nic mnie z tym zawodem nie łączy - zmieszał się nieco- a na jakiej podstawie to wywnioskowałaś? - zwrócił się z pytaniem do dziewczyny... - Jestem studentem 3 roku weterynarii ... - oznajmil po chwili

Chelsea

- No bo, ee... - co ona też zaczęła za temat? Dentyści! Br... - masz fajny uśmiech, to znaczy, fajnie się śmiejesz. - uff... miała to za sobą. - A ja bezprawnie zostałam weterynarzem. - wyjawiła. - Chociaż nie studiowałam. - taki to był pokręcony świat Chelsea'i. Jej wpływowi rodzice mogli jej wszystko załatwić, ale ona korzystała z ich pomocy tylko w wyjątkowych sytuacjach.

Danny Saucedo

Hmm... Dość nietypowy komplement... No ale dzięki... - obdarzył dzieczyne ponownie swym uśmiechem... - Troche to dziwne... bez studiów i bez wykształcenia zostałaś tak odpowiedzialną osobą... bez zera praktyk ani hmm... zajęć wzięłas na siebię taki wielki obowiązek? ... Dziwne... - pokrećił głową...

Chelsea

- Cóż, to fajna praca. Poza tym, to nie miał być komplement, a stwierdzenie. - uśmiechnęła się nikle. - Mam wpływowych rodziców, ot, cała filozofia.