I- Senthia'Bonellii

Danny Saucedo

Imię: Senthia'Bonellii
Rasa: Fryzyjska
Wiek: 4 lata)
Ojciec**: Sr.Trenton
Matka**: Samannta'Bonelli II
Właściciel: Danny Saucedo

Chelsea

Danny, czytałaś Zasady gry?
Boksy numerujemy. Tj. I - Senthia...

Danny Saucedo

no tak, przepraszam... Wypadło mi z głowy... już zmieniam...

Chelsea

Spoko, "jesteśmy tu żeby pomagać" (xDDD)

Danny Saucedo

Tak wiem, "Tvettciaku" xD ...

wszedł do stajni i stanął pod boksem karej klaczy, wystawił do niej rekę z marchewką...

Senthia'Bonellii

Podeszła do niego i wzięła marchewkę delikatnie chrapkami.. Po chwili skonsumowała, machnęła kilka razy ogonem..I podeszła do poidła.. zaczęła sączyć wodę..

Danny Saucedo

Uśmiechnął się do klaczy, wszedł do boksu biorąc ze sobą kantar... - Chyba czas na sprawdzenie Twoich umiejętności...- powiedział i załorzył klaczce kantar... Następnie wyprowadził ją przed boks i przyczepił z jednej i z drugiej stronu na uwiązy, aby było wygodniej czyścic i siodłać... Wziął szczotki i zaczął starannie szorować fryzyjke.

Senthia'Bonellii

Stała grzecznie, ponieważ uwielbiała być czesana. Mlasnęła i przestąpiła z nogi na nogę..
Tupnęła kopytkiem..

Danny Saucedo

Starannie wyczyścił klacz, a następnie zabrał sie za czesanie jeje bujnej grzywy i ogona... Przed tym jednak spryskał ogon i grzywe sprayem do rozczesywania plus odzywką, aby było łatwiej...

Senthia'Bonellii

Odwróciła się w jego stronę i wskazała na wyłączone radio.. Tupnęła i mlasnęła kilka razy..
Podobało jej się czesanie grzywy.. Więc stała spokojnie..

Danny Saucedo

Spojrzal w kierunku radia... - lubisz muzyke? - spytal klaczy... podszedl do urzadzenia i włączył "radio Z" leciała jego ulubiona piosenka... Zaczął spiewac i tanecznym krokiem wrocił do swego pupila... Kiedy skonczyl czyszczenie przynisł pod boks cały sprzet... Zaczął siodłanie od nałorzenia ochraniaczy na przod i tyl oraz kaloszków... Następnie nałorzył biały jak śnieg czaprak, na to nakładkę żelową a następnie poduszkę z owczej wełny i wreszcie siodło... Po tym wszystkim spiął konia popregiem... - połowa za nami... - mruknął ni to do konia ni do siebie samego... Wziął się za tranzelkę... po chwili Senthia była gotowa do jazdy... - No moja Piękna, idziemy pojezdzic... - uśmiechnął się i pociągnął klacz za wodze w kierunku ujeżdżalni ...

// Widzimy sie na ujeżdżalni... załorze temat za chwile Smile

//

Senthia'Bonellii

Nie zbyt zadowolona poszła..

Danny Saucedo

Odstawił klacz do boksu i pogłaskał ją po ganaszu... - Już dobrze maleńka... Przepraszam za mą złość... i za ta niezęczną sytuację na ujeżdżalni... Nie miałem pojęcia że jesteś w ciąży... Zaraz zwołam tu jakiegoś weterynarza... - powiedział z szczerym uczuciem do klaczy i przytulił się do jej pyszczka... po chwili odszedł chwytając ponownie za telefon... Wykręcił numer do Chelsea...

Ayu

Z daleka przyglądała się zajściu, czyżby ten boks miała zostawić w spokoju? Cóż, została stajenną, więc musi pracować na swoje utrzymanie.
- Senthia... - Mruknęła zaraz po przeczytaniu tabliczki. Gdy właściciel poszedł dzwonić, ona w międzyczasie dorzuciła słomy i siana, by wygodniej było klaczy rodzić. Oba koryta zaś uzupełniła. Zostawiając trochę suchego chleba. Widząc, że skończyła na dziś zamiotła korytarz.
Wybiegła na ciepłe słońce kierując się w stronę miasta.

Chelsea

Rozmawiali. W końcu pojawiła się Chelsea ze sporą walizeczką z potrzebnymi rzeczami.
- Cześć, Senthia. - przywitała się z klaczą i czekała na Danny'ego. Co jest klaczy?